wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział piąty

-Nareszcie!- krzyknęłam, gdy Bartosz otworzył drzwi domku na Majorce.
-Nic się nie zmieniło. W październiku też tu przyjedziemy- wypalił, odkładając nasze walizki pod ścianę. Aha, czyli pamięta miesiąc naszego ślub, kozak.
-Kochany w październiku to my będziemy we Włoszech. Szkoda, że tylko na tydzień tutaj jesteśmy..
-Ty możesz zostać.
-Bez Ciebie? Mowy nie ma. Będziemy jeździli za Tobą na Memoriał i Mistrzostwa, a potem razem do Italii.. Olek podoba Ci się?- spytałam synka.
-Taaak!- zadowolony biegał po salonie i kuchni.
-To jakie plany na dzisiaj?- pytał mąż, obejmując mnie.
-Musimy się rozpakować, zrobić jakieś zakupy, zjeść kolację no i spać..
-A spacer?- zaproponował.
-No może później Cię wyprowadzę- oznajmiłam, a ten zadźgał mnie w żeberka.
Dzisiejszego humoru nikt mi nie popsuje. Tak długo czekałam za tą chwilą, chcę ją wykorzystać na maxa. Dziś za wiele nie poszaleliśmy i o 22 wszyscy grzecznie spaliśmy.
Rano jak zwykle pobudka w wykonaniu Olka o godzinie 6. Na piżamie zeszłam do kuchni, wstawiając wodę. Nic tak nie postawia na nogi jak poranna kawa. Chwilę później na dole pojawili się panowie i uzgodniliśmy, że zjemy jajecznicę. Syn pobiegł do salonu pobawić się, a Bartek został ze mną i siedział przy stole pijąc kawkę.
-Tak sobie myślę, że chyba dzisiaj cały dzień spędzimy na plaży- mówiłam, wyciągając talerze z szafki.
-No pewnie, z wielką przyjemnością zgadzam się z Tobą- wyszczerzył się.
-Będziesz jarał się laseczkami w bikini, nie?- syknęłam, lekko denerwując się.
-Tak, szczególnie jedną blondynką w niebieskim stroju- mówił, przyglądając mi się.
-Widzę, że sprawdzałeś jakiego koloru mam bikini.. Zjesz tyle?- spytałam, nakładając mu jajecznicę na talerzyk.
-Tak, tak. Olo, śniadanie!- krzyknął.
Mały przybiegł do nas i zajął wygodne miejsce na kolanach swojego ojca. Gdy zjedliśmy posiłek, zaczęłam zmywać, a Bartosz jak wierny pies siedział w kuchni i obserwował mnie.
-Ty będziesz tak cały czas siedział?- zapytałam, wycierając naczynia.
-Nie mogę? Poza tym, nie mam nic ciekawego do roboty..
-To się rozbierz i ciuchów pilnuj.
-Ale masz marzenia- odszczekał, a ja aż z wrażenia spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem. 
-Zbieraj się stąd, idź ubierz Olka i idziemy na plażę- dostał ode mnie ze szmatki i ze śmiechem poszedł do syna.
W łazience ubrałam bikini i przewiewną sukienkę. Włosy związałam w koka, a na stopy nałożyłam japonki. Do torby spakowałam koc, ręczniki, olejek do opalania i ręczniki, a także krem dla syna, żeby się nie spalił. W drugiej torbie były zabawki małego (łopatka, wiaderko, itp.), a trzecia była z jedzeniem.
Gdy przy drzwiach zobaczyłam moich panów wybuchłam głośnym śmiechem. Olek był ubrany w bluzeczkę z długim rękawem i na pewno miał pod nią jeszcze podkoszulkę, a na nóżkach miał rajstopy.
-A nie będzie mu zbyt zimno?- spytałam z wielkim uśmiechem.
-No jeszcze spodnie mu założę- odparł, sięgając po nie.
-Przestań. Jest gorąco- zaśmiałam się i zdjęłam małemu zbędne ubrania, został tylko w podkoszulce i pampersie.- Tak będzie dobrze- oznajmiłam, zadowoleni wyszliśmy na plażę.
Znaleźliśmy wolne miejsce niedaleko domu. Ludzi było niesamowicie dużo, co się dziwić, pogoda dopisywała. Rozłożyłam koc i panowie sobie usiedli.
-Do wodi!- krzyknął Olo.
-No dalej tatusiu, idź z nim- powiedziałam, poprawiając kocyk.
-Poczekamy za mamą, dobra?- spytał małego, na co ten się zgodził.
Nie pozostało mi nic innego jak szybko ściągnąć sukienkę i rozebrać syna. Bartosz chwilę marudził, że ktoś może nam ukraść rzeczy, ale szybko go zapewniłam, że nic takiego się nie wydarzy. Weszłam po kolana do wody, a za mną mąż z dzieckiem na rękach.
-Brr, zimna- mruknęłam.
-Gorąca skarbie, gorąca.
Zaczęliśmy obmywać ciało Olka, a potem nasze nawzajem. Za daleko nie wchodziliśmy, bo wiadomo z dzieckiem trzeba ostrożniej w wodzie, a że Bartosz ma ADHD.. Pobawiliśmy się, pochlapaliśmy i zgłodnieliśmy. Mąż z synem owinęli się ręcznikiem i wcinali paluszki, a ja położyłam się na kocu i czekałam, aż wyschnę, może słońce mnie złapie.
-Ty, zobacz ile samolotów dzisiaj lata, jakaś kumulacja- fascynował się starszy Kurek i „jeździł” palcem po niebie, a jego młodsza kopia naśladowała ruchy ojca.
-No, pewnie na górze jest kolejka- wypaliłam, zakładając na nos okulary.
Poleżeliśmy chwilę w ciszy. Olek bawił się przy nas na piasku, a Bartek posmarował moje ciało olejkiem. I zadowolony jeździł palcem po moich plecach, co jakiś czas zatrzymując się na moich pośladkach, pytając czy tyłka nie chcę sobie opalić. Sorry, skarbie, nie ze mną te numery.
-Bartek!- usłyszeliśmy trochę nie wyraźną wymowę jego imienia.
Boże, nawet tutaj są jego fanki?!
-Matt? Czeeeść!- mąż poderwał się z miejsca, przywitał z jakimś mężczyzną i przeszli na język angielski.
-Wakacje spędzasz tutaj? Widzę, że z rodziną jesteś- mówił brunet, wyglądając zza kurkowego ramienia.
-A tak, tak. Poznajcie się, to jest moja żona Wiktoria, a to Matt Anderson, zaprzyjaźniliśmy się w Rosji- tłumaczył.
-Miło mi Cię poznać- usłyszałam.
-Mnie również- lekki uśmiech i uścisk ręki z mojej strony.
-A to nasz synek, Olek.
-Cześć wielkoludzie- przywitał się z nim „piątką”.
-Sam jesteś?- Bartosz zaproponował by spoczął z nami na kocu. A więc siedzimy sobie w trójkę, mąż mnie obejmuje a syn przesypuje piasek z łopatki do wiaderka.
-Tak, nie mam dziewczyny, a rodzina spędza teraz czas na wsi- wyszczerzył się Anderson.- Ale Tobie to się stary powodzi. Odżyłeś po powrocie z Rosji- zabawnie poruszył brwiami, wskazując na mnie i dziecko.
-No widzisz jak ona na mnie działa? To jest mój prywatny dopalacz- przytulił mnie mocniej i zaśmiał się.
-Olek, nie syp na pana piasku- odezwałam się, gdyż zasypywał stopy siatkarza.
-Nie- burknął i dalej sypał.
-Olo! Tak nie wolno- ale ten robił swoje, co to tam słowa matki.
-Ale nie krzycz na niego- usłyszałam ze strony Bartka.- Matt się nie obrazi o to, zobacz teraz razem się obsypują.
-Jest dobrze- odparł Amerykanin.- To teraz przenosicie się do Włoch?
-Tak, w październiku tam zamieszkamy- odparł Kurek.
-Jeszcze nic nie wiadomo, bo Bartuś nie może znaleźć odpowiedniego mieszkania dla nas- z wymuszonym uśmiechem wypowiedziałam się na temat naszej przeprowadzki.
-Nie że nie mogę, tylko albo są za małe albo w paskudnej okolicy- wyjaśnił.
-A widziałeś moje mieszkanie w Rosji? Mój sąsiad ma jakieś porachunki z mafią i zawsze otwieram drzwi z nożem w ręku- opowiadał Matthew.
-Ja kupię Wiki jeszcze gaz, żeby nosiła w torebce..
-Butlę z gazem?- spytałam, na co ten popukał mnie po głowie i stwierdził, że jestem głupia.
Matt spędził z nami kilka godzin na plaży, a potem razem pojechaliśmy do jakiejś knajpki na obiadokolację. Po bardzo męczącym dniu, Olo usnął już o 20, z czego wywnioskowaliśmy, że pewnie będzie spał do rana. A my urządziliśmy sobie wieczorek przy lampce wina, wtuleni w siebie rozmawialiśmy na przeróżne tematy, co chwilę dając sobie buziaki. Po naszej bardzo owocnej nocy, aż jestem w szoku, że syn się nie obudził od tych jęków, kolejnego dnia nie nadawaliśmy się do życia. Zmęczenie robiło swoje, ale przecież nie popsujemy wakacji małemu, więc znowu spędziliśmy cały dzień nad wodą, robiąc pamiątkowe zdjęcia.
-Ruszać się przez Ciebie dzisiaj nie mogę. Ja coś czuję, że Ty mnie w nocy nawalasz po nerkach jakimś kijem bejsbolowym- wzdychałam, obserwując syna.
-Źle Ci ze mną? To proszę bardzo, wybieraj: ja, Edward Cullen czy Hache z „Trzy metry nad niebem”?- wypalił nagle.
-Ale przecież oni nie istnieją..- nie bardzo wiedziałam o co mu teraz chodzi, był śmiertelnie poważny.
-No to zostałem Ci tylko ja- z wielkim uśmiechem położył się na kocu i przegryzał paluszki.

-Jesteś niemożliwy- ucałowałam go w polik i razem wypoczywaliśmy. 


Cześć, cześć, cześć. :)
No i już piąty rozdział tutaj, historia się toczy, sielanka trwa, słoneczko świeci, jest dobrze. 
Problemy Mariusza z alkoholem to był taki nagły pomysł i masz. Napisało się. Tak samo jak i pojawienie się Andersona tutaj. Kto wie, co jeszcze się wydarzy, moja wyobraźnia nie śpi a pomysł same się rodzą. 
Jeśli ktoś chciałby być powiadamiany o nowym rozdziale to proszę zostawić jakieś namiary w zakładce INFORMOWANI.
Pozdrawiam, Dośka.  

7 komentarzy:

  1. No i mam nadzieje ze ta sielanka bedzie juz trwała do konca. :D
    No ale nie wiadomo co tam wymyslisz.:D
    Pozdrawiam, Dżastin ;*
    Zapraszam do siebie na siatka-wyscig-pasja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Boooskie <333
    Oo Anderson, moja milosc xD
    Sielanka ma byc do konca i juz ;3
    Pisz szybko kolejny ;*
    Zapraszam na nowy do mnie:

    http://szalonezyciezsiatkarzami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Achhhh jak miło i przyjemnie.:) Aż sama chciałabym się znaleźć na tej plaży i pluskać się w morzu... *.*
    Jak widać, sielanka u Kurków trwa w najlepsze, ale niech trwa! W końcu muszą nadrobić stracony rok, muszą się sobą nacieszyć. :)
    Matt? O Matko! :) Ja jestem ciekawa, co Ty jeszcze wymyśliłaś, Dośka! :)

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to zwykle bywa, pewnie za chwile znow bedzie jakis zwrot akcji. Moze jakas akcja Wiktoria & Matt, zeby Bartek byl zazdrosny? Marzenia :) czekam na nowy :*

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy następny??

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) Zapraszam do mnie ^^ http://trudna-milosc-ciezka-przeszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń