Stoję właśnie z Olkiem na lotnisku w Warszawie. Za chwile
Złotopolscy przylatują z Argentyny, w której wywalczyli srebro Ligii Światowej
2013. W finale spotkaliśmy się z ulubioną Brazylią i niestety spakowali nas do
domu w tie-breaku. A marzyło nam się kolejny raz z rzędu złoto, ale.. Nie
wyszło. Dlatego teraz, razem z setkami osób stoję i czekam na nich. A w sumie
to tylko na niego. Od jego wyjazdu do Rosji widzieliśmy się tylko raz – w
Wigilię Bożego Narodzenia. Tak, spędziliśmy razem święta, lecz wtedy nie
pojednaliśmy się do końca. Teraz chcę z nim wyjaśnić sobie wszystko i chcę
prosić go, by wrócił do nas. Koniec z moim egoistycznym zachowaniem, muszę
myśleć o synku, o nim. Wiem ile Bartek wycierpiał przez naszą rozłąkę; wiem, że
to miało wpływ na jego grę w klubie i wiem jak on się starał, by nas odzyskać.
W dniu pierwszego meczu Polaków wysłałam mu sms z jakże
zadziwiającą treścią:
„Przywieziesz medal – wracasz do nas”
Natychmiast oddzwonił, pytając czy nie żartuję. Oczywiście
zapewniłam go, że to czysta prawda i ma się przyłożyć. To taka jakby kolejna
motywacja, by coś osiągnęli z tych zawodów jako drużyna. Czy z medalem, czy bez
i tak wrócił do nas. Po czwartej z rzędu porażce otrzymał kolejną wiadomość:
„Ty chyba nie chcesz do nas wrócić..”
I jak na zawołanie kolejne spotkania nasi wygrali. Baa,
nawet Bartek przywiózł statuetkę MVP turnieju.
I są! Z hali przylotów wychodzi Iwona Ignaczak z dziećmi,
żona Rucka, Agnieszka Jarosz w zaawansowanej ciąży, Dagmara Winiarska z
potomstwem, ale nigdzie nie widać siatkarzy.
-Wiktoria! Jak super Cię widzieć! Ale się cieszymy! A Kuraś
jak się ucieszy!- krzyknęła Aga i zostałam wyściskana przez koleżanki.
-Cześć Olo! Urosłeś!
-Chłop jak dąb!
A mały się zawstydził. No patrzcie, nie poznaje własnego
dziecka. On i wstyd? W sumie.. nie ma co się dziwić – tylko kobiet wokół niego.
-Ej ej, nie zawstydzać mojego synka! Jakie wy opalone!- z
wrażenia ich brązowej skóry, przejechałam palcem po ramieniu Dagmary.
-Słońce, plaża, drineczki, przystojni barmani.. Takie
wakacje to ja lubię!
-No Ty Aguś na pewno drineczki, ciekawe co Kuba na to-
żartowałyśmy z niej.
-Nie nie, ja tylko soczek dla towarzystwa- dzielnie się
broniła.
-Ale Olo jest podobny do Bartka, będzie miał skubany
powodzenie- mówiła Ruciakowa.
-Oczy to ma za mamusią- wychwalały, a ja poprawiłam mu
koszulkę, trzymając go na rękach.
-Dobrze, że nie macie córeczki. Bo mój tata zawsze
powtarzał, że jak ma się syna to pilnuje się tylko jego, a ja córkę to całego
osiedla- Winiarska żartowała, a my zaniosłyśmy się śmiechem.
-No to Michał pewnie ma na oku całe Bełchatów- dodałyśmy.
-Szkoda, że nie leciałaś z nami.. Kurcze takie emocje były!
-A jaki doping stworzyłyśmy! Normalnie jak w Spodku!-
zachwalała Iwonka.
-No a gdzie te sreberka?- spytałam, rozglądając się.
-Krzysiek kręci z nimi wywiady do Igłą Szyte i wszystkich
zatrzymuje. Nawet sztab i trenerów!
-No to super. Bynajmniej się dowiemy więcej, niż tylko z ich
opowieści.
-Będziemy wiedziały co tak się działo, gdy nas nie było!
-A co!
-Zmęczeni pewnie są, nie?
-Zmęczeni, ale szczęśliwi. Tak trudno było na początku, a
dostali się aż do finału..
-Tata!- usłyszeliśmy krzyk Olka i mały wskazał palcem przed
siebie.
Wyszli. Ubrani w biało-czerwone dresy z medalami na karkach.
Każdy wyszczerzony, zadowolony. Igła z kamerą, bo jakby to inaczej. Jedni
podchodzili do kibiców, inni odnajdowali swoje rodziny, ktoś udzielał wywiadu,
Kubiak już był przy automacie ze słodyczami.. Powoli ruszyłam w stronę Bartka.
Stałam obok kibiców, czekając aż podejdzie bliżej. Gdy składał podpis na
koszulce dziewczynie obok mnie, mały zaczął się mi wyrywać do niego, więc
szybko spytałam.
-A mi Pan też da autograf?
-Gdzie? – mruknął, nie podnosząc głowy z nad koszulki.
-No nie wiem, może na ustach?
Od razu spojrzał na mnie i wielki uśmiech pojawił się na
jego twarzy.
-Rany, co wy tu robicie?- pytał i wziął syna na ręce, bo
cały czas krzyczał „tata”.
-Czekamy za tatusiem- grzecznie odpowiedziałam.
-Synku mój, ale Ty duży!- wycałował go i przytulał.
-To jak z tym autografem?- niecierpliwiłam się, no co.
Ponownie uśmiech zajął mu pół twarzy, przybliżył się i
delikatnie mnie pocałował. Więc wzięłam „sprawy w swoje ręce” i pogłębiłam
pocałunek. Słyszeliśmy obok nas Krzyśka, pewnie szedł z kamerą, mówiącego „a
tak to się witają chłopacy ze swoimi paniami.. O kurde to Kurkowie! Oluś nie
patrz!.. Iwona, pogodzili się!”- krzyczał odchodząc od nas. Oderwałam się od
Bartosza.
-Medal jest, więc
miejsce w domu też dla Ciebie jest- powiedziałam śmiejąc się.
-A jeśli bym nie przywiózł medalu? Nie wróciłbym?
-Nie, nie wróciłbyś do nas. To my wrócilibyśmy do Ciebie-
znowu go pocałowałam.
-Jezu, jak ja tęskniłem!- objął nas ramieniem, całując nasze
czółka.
Tak Kurek, nawet nie wiesz jak bardzo ja tęskniłam.
Cholernie mocno mi Ciebie brakowało.
I wiesz co? Kocham Cię kurde.
Cześć. ;) Jest i pierwszy rozdział, za wszelkie błędy
przepraszam. Dziękuję, że czekałyście tyle miesięcy za powrotem tej historii.
Cieszę się, że jeszcze ktoś chce czytać to opowiadanie. I właśnie stworzyłam
listę INFORMOWANI bo kompletnie nie wiem kogo powiadamiać, więc jeśli
mogłybyście zostawić jakieś namiary czy coś, to byłabym wdzięczna.
Kolejny rozdział wstawię jakoś w piątek, jeszcze przed
meczem. ;)
Pozdrawiam, Dośka.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny i cieszę się, że postanowiłaś dokończyć to opowiadanie :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://volleyball-is-my-word.blogspot.com/ :P
MalinowaSłodycz :)
Szantaż jak najbardziej podziałał na Bartka haha :-P Dobrze że się wreszcie pogodzili :-)
OdpowiedzUsuńJejku, pamiętam pierwszą część tego opowiadania, pamiętam, że to było jedno z moich pierwszych przeczytanych. Jak miło znów śledzić losy Wiktorii i Bartka! :)
OdpowiedzUsuńTeraz pozostaje mi chyba już tylko liczyć, że między Kurkami będzie dobrze. W końcu szantaż również zły nie jest, ale wolałabym piękno i różowość bez takiej formy powrotu. :D
Pozdrawiam i w takim wypadku do piątku. ;*
rok czekania, ale opłacało się! :D
OdpowiedzUsuńto cudownie, że znowu są razem :)
mam nadzieję, że teraz nic im już nie zagrozi :) ciekawa jestem ciekawa czy pojedzie za Bartkiem do Włoch :)
jakbyś miała czas i ochotę zapraszam do siebie :)
[http://love-and-hope-are-neverending-story.blog.pl/]
Wiesz, co Ci powiem, Dosiu? :) Opłacało się czekać tyle czasu za nowym rozdziałem. :)
OdpowiedzUsuńWiktoria nieźle motywowała Bartka do grania i jak widać, chłop wziął sobie jej słowa do serca, bo poskutkowało.:) Dobry szantaż nigdy nie jest zły, jak to mówią. :) No to teraz Kurkowie muszą nadrobić stracony czas. Muszą się sobą nacieszyć. :)
pozdrawiam i do następnego! :*
Patex
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhttp://nobody-sees-nobody-knows.blogspot.com/2013/07/chapter-two.html
OdpowiedzUsuńzapraszamy na rozdział 2 :)
Cześć ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 2: http://nobody-sees-nobody-knows.blogspot.com/2013/07/chapter-two.html
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBaardzo fajnie się zaczyna ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne ;)
Kurcze, nie masz nawet pojęcia jak się ciesze, że wróciłaś! ;*
OdpowiedzUsuńPrzez te wszystkie miesiące baaaaardzo dużo razy zaglądałam na bloga, żeby sprawdzić czy jest cos nowego.
I SIĘ DOCZEKAŁAM! ;)
Dobrze, że się pogodzili.. ;D;)
Pozdrawiam, Patrycja! ;D;*
44 yrs old Social Worker Ernesto Goodoune, hailing from Listuguj Mi'gmaq First Nation enjoys watching movies like "Time That Remains, The" and amateur radio. Took a trip to Flemish Béguinages and drives a Ram Van 3500. Nazwa domeny
OdpowiedzUsuńdobry adwokat rzeszow prawo pracy
OdpowiedzUsuń